Posty

#0

jakoś nigdy wcześniej nie myślałam, że jestem gruba. nigdy wcześniej nie przejmowałam się tym, co powiedzą inni. zawsze miałam ją. moją kochaną przyjaciółkę, Ines. zawsze nierozłączne, od żłobka trzymałyśmy się razem. nawet miesiączkowałyśmy w tym samym czasie. miałyśmy swój tygodniowy rytuał. poniedziałek: trening siatkówki. wtorek: zakupy. środa: znowu trening. czwartek: pizza. piątek: nocowanie u którejś z nas. sobota: kino. niedziela: smsowanie, "czas z rodziną". i tak tydzień w tydzień. po czym Ines znalazła chłopaka. zaczęłyśmy się coraz rzadziej widywać, aż w końcu, z miesiąca na miesiąc przestawałyśmy się przyjaźnić i wiedzieć, co się dzieje u tej drugiej. zauważyłam to jednak dopiero po pół roku, kiedy mój starszy brat, będący już na studiach daleko od domu, spytał, czemu już nie chodzę na pizzę z moją przyjaciółką. zapytałam wtedy kompletnie bezwiednie "jaką przyjaciółką?" i już wiedziałam, że ją straciłam. zauważyłam, że od tych kilku miesię